„Jedno z okien było uchylone i sukienka kołysała się delikatnie na wieszaku. Matowy blask jedwabiu, spiczasta koronkowa wstawka w stanie, haczyki na mankietach, otwarte jak małe usta – kusiło go, żeby jej dotknąć.
– Podoba ci się? – spytała Greta.
Chciał powiedzieć, że nie, ale to byłoby kłamstwem. Sukienka mu się podobała i miał wrażenie, że jego ciało nabrzmiewa pod skórą.
– W takim razie wskocz w nią na kilka minut.
Greta przyniosła sukienkę i przyłożyła mu do piersi.
– Greta – powiedział – a gdybym…
– Zdejmij koszulę – powiedziała.
Zdjął.
– A gdybym…
– Po prostu zamknij oczy – powiedziała.
Zamknął.
(…)
Einar szybko wciągnął sukienkę przez głowę i poprawił w talii. (…) Sukienka była luźna wszędzie, nie licząc ramion, czuł się zanurzony w czymś ciepłym, jakby zażywał w lecie morskiej kąpieli.
(…)
– Jesteś kurwą! – ryknął czule marynarz z dołu. – Jesteś diabelnie piękna kurwą!
Cisza po tych słowach sugerowała pocałunek przebaczenia. Potem rozległ się jeszcze głośniejszy śmiech Grety i Anny i kiedy Dinar chciał je poprosić, żeby wyszły z pracowni i pozwoliły mu się przebrać w spokoju, Greta powiedziała cicho i troskliwie, zupełnie obcym głosem:
– Może nazwiemy cię Lili?”
Opowiada o duńskim malarzu Einarze Wegenerze, który jako pierwszy na świecie przeszedł w 1930 r. operację zmiany płci. Prawdopodobnie był osobą hermafrodytyczną, a nie transseksualną. Jego żona Greta, także malarka, deklaruje, że zaakceptuje wszystko. I wciela tę zasadę w życie. To ona dyskretnie namawia męża, by pozował jej do portretów w damskich strojach. Jest akuszerką przemiany Einara w Lili; jej opiekunką, najlepszą przyjaciółką, wreszcie niemal matką. I w pewnym momencie, jak każda matka, musi pogodzić się z tym, że dziecko dojrzewa, zakochuje się i odchodzi z domu. To Greta znajduje młodego, niemieckiego chirurga, który podejmuje się korekty płci, choć już ma pełną świadomość, że oznacza to ostateczne pożegnanie z mężem.
Wcześniej defekt Einara próbowano leczyć promieniami Roentgena, diagnozowano schizofrenię, proponowano lobotomię. Ale „Dziewczyna z portretu” to nie jest prosta, politycznie poprawna opowiastka o dyskryminacji. Środowisko artystycznej bohemy, w której żyją Greta i Einar, przyjmuje pojawienie się Lili nie tylko z akceptacją, ale z pewną fascynacją. A już formalności urzędowe po operacyjnej korekcie płci wydają się prostsze niż we współczesnej Polsce. Przy czym tego rodzaju szczegóły, to w powieści Dawida Ebershoffa nawet nie drugi, ale czwarty plan. Interesują go przede wszystkim psychologiczne subtelności towarzyszące przemianie Einara w Lili i relacje, jakie rodzą się wraz z nią w jej najbliższym otoczeniu.
„Dziewczyna z portretu” – Dawid Ebershoff
Wyd.: Znak, Kraków 2012