W dzisiejszej Gazecie wyborczej wywiad Doroty Wodeckiej z prof. Ingą Iwasiów pod tytułem „Sukienka dla feministki”.
Zapytana o to czy jest silną kobietą Inga Iwasiów stwierdza jednoznacznie, że tak. Mówi o sobie, że jest perfekcjonistką, nawet perfekcyjnie popada w uzależnienia, te od ludzi, ale te od używek również. Tak jak poddała się kiedyś nałogowi alkoholowemu, tak i sama z niego wyszła, bez terapii. „Ten balans między utratą i odzyskaniem kontroli uważam za swoją największą porażkę” – stwierdza. Porażka polega na tym, że zostało w niej zbyt dużo melancholii i smutku.
Wciąż dokłada sobie nowych obowiązków, podejmuje nowe wyzwania. Nie znosi w sobie słabości, szczególnie tych fizycznych. Nie okazuje słabości, kojarzonej z kobiecością, choć jest osobą empatyczną. Są kobiety, które wycofują się, ustępują lub stosują gry, strategie, na „zgrabne nogi”, na bolącą głowę i to też może przynosić zamierzone efekty.
Zdaniem pani profesor kobiety wykształcone bywają ośmieszane przez mężczyzn, wmawiane mają braki intelektualne lub nadmierną emocjonalność. Sama tego doświadczała.
Zapytana o strach jaki wywołuje obecnie w Polce gender Inga Iwasiów stwierdziła, że przeciwnicy „ideologii gender” w sumie słusznie się jej obawiają, ponieważ zdają sobie sprawę, że ulega zachwianiu odwieczny porządek silnego patriarchatu. Kościół katolicki broni się w sposób szczególny przed kobietami, które niejako wypowiadają „pokorną służbę”.
W usunięciu swojej osoby z kapituły nagrody literackiej Gryfia Inga Iwasiów widzi częściowo podłoże genderowe, ale też fakt, że będąc ekspertką w swojej dziedzinie wchodziła w rolę zarezerwowaną dla mężczyzn.
Wychowywała swoich synów intuicyjnie, nie wg. obowiązujących wówczas podręczników. Byli przy niej i w dobrych i w tych trudniejszych chwilach. „Dzieci nie powinny być trzymane w pokoju dziecinnym, tylko blisko rodziców” – uważa.
Nie przebiera się w wieczorowe kreacje, ponieważ ma „skłonność do dekonstrukcji stereotypów oraz głębokie poczucie braku znaczenia wyszukanych form”. Pilnuje kodów kulturowych, by w sytuacjach dla siebie ważnych strojem nie musieć zwiększać swojego wysiłku, „by być usłyszaną”. Ma świadomość, że kultura masowa jej w tym nie pomaga.
Inga Iwasiów wspomina też ojca, ojca, który przed wyjściem do pracy „zdążył odkurzyć dywan i w ciągu godziny już nie żył”. „Nagle pole rodziny , pole bliskości pustynnieje, zostajemy z amputowaną częścią naszej tożsamości.” Stała się w wieku 50 lat osobą nieodwracalnie dorosłą, bez zaplecza. Przewartościowało jej się wszystko. Doznała „silnego dotknięcia śmiertelności”.
To tyle nasze streszczenie, bez próby interpretacji, by zaburzyć jak najmniej wypowiedzi pani profesor.
Zachęcamy do lektury całości
GW, 2-3 listopada 2013, str. 24 – 25.