Kilkunastoletnia córka znajomej z zapałem zaczęła naukę i treningi w szkole sportowej. Szkoła była fajna, koleżanki i koledzy też, pani od WF-u – wymagająca, ale spoko i na luzie. Dziewczynka trenowała z przyjemnością, aż tu któregoś dnia fajna pani od WF-u wzywa ją do siebie i nakazuje surowo, że pod koszulką należy nosić stanik. „Dlaczego?” – zdziwiła się dziewczynka, która nie cierpi stanika. „Bo rozpraszasz chłopców”. Ponieważ nastolatka wychowała się w rodzinie nastawionej krytycznie do standardów kobiecości i męskości, odpowiedziała, że to przecież problem chłopców, a nie jej. Tu jednak skończyła się gotowość nauczycielki do rozmowy: „Żartujesz sobie? Na następne zajęcia ubierz stanik”.
Mama nastolatki, feministka, kobieta otwarta i aktywna, opisała tę sytuację na swoim profilu na Facebooku, podsumowując: „Córka, rzecz jasna, jest wściekła. Pyta mnie, dlaczego chłopcy mogą chodzić półnadzy i nikt im nie zwraca uwagi, a jej się bez pardonu pod koszulkę zagląda i komentuje, co ma na sobie”. Swoją drogą, dziewczyna ma charakterną, inteligentną, rezolutną córkę – pogratulować. Mama nastolatki zdecydowała się zaopatrzyć ją w stanik, tłumacząc, że to kwestia kompromisu: „Niech się koncentruje na ćwiczeniach, a skoro brak stanika miałby w jakiś sposób przeszkadzać jej w spokojnym i prawidłowym ćwiczeniu, to niech go założy”.
Kompromis jest cieniutkimi nićmi szyty, bo przecież to nie dziewczynce przeszkadza w ćwiczeniach brak stanika, lecz jej otoczeniu: nauczycielce od WF-u i chłopcom. Nauczycielka kosztem samopoczucia dziewczynki dba o chłopców, zwracając uwagę na ich reakcje, a dziewczynkę ustawiając w zależności od zachowania chłopców tak, jak jej samej (nauczycielce) jest wygodnie. Chłopcy natomiast dostają wyraźny sygnał: tu się wokół nas chodzi na palcach i ustawia wszystko pod nas. Liczą się z nami. Jesteśmy ważni. Nauczycielka zauważyła, że gapimy się na piersi tej dziewczyny – i na drugi dzień dziewczyna musi ćwiczyć w staniku. Wow, to znaczy, że mamy władzę! Może pogapimy się jutro na legginsy baby od WF-u, a na drugi dzień ona przyjdzie na trening w luźnych spodniach od dresu? Ciekawe, czy jak będziemy wytykać palcami fryzurę dziewczyn ze starszej klasy albo rechotać z butów dyrektora szkoły, to dziewczyny zaraz będą musiały założyć chustę na włosy albo się zgolić na łyso, a dyrektor zacznie chodzić w trampkach? Chodźcie spróbujemy, jak daleko sięga nasza władza, bo jak na razie, to widać, że całkiem dużo możemy. W końcu jesteśmy chłopakami, no nie?
Jaki przekaz od systemu dostała dziewczynka? Pokazano jej, że jej zdanie, samopoczucie i ona sama – mają mniejszą wartość niż cudze zdanie i cudze samopoczucie. Że rządzą chłopcy i trzeba się do nich szybko dostosować, zamiast zastanowić się nad sporną kwestią. Że jest przedmiotem oglądu i że męskie spojrzenie ma nad nią władzę. Gdyby chłopcy nie gapili się na jej piersi, mogłaby nadal trenować tak, jak jest jej wygodnie. Ale niestety, chłopcy się gapili, więc dziewczynka musi ponieść konsekwencje ich spojrzenia. Bo przecież to niemożliwe, żeby nauczycielka powiedziała chłopcom: ej panowie, macie porządnie ćwiczyć, a nie gapić się dziewczynom na piersi, zrozumiano jeden z drugim? Może dziewczynce ta sytuacja skojarzy się kiedyś z Afganistanem czy innym islamskim krajem, w którym kobiety muszą zakrywać całe swoje ciało, żeby nie narażać mężczyzn na grzeszne pożądanie.
Trudno nie połączyć tej sytuacji z podejściem, zgodnie z którym to kobieta/ dziewczyna jest odpowiedzialna za wszystko, co się jej przydarzy, szczególnie oczywiście za wszelkiego rodzaju napaści, agresję, molestowanie, nie mówiąc już o gwałcie. Taki właśnie komunikat dostała nastolatka, która nie chciała ćwiczyć na WF-ie w staniku: gdyby coś ci się stało, to będzie twoja wina. Jednocześnie trudno się dziwić jej mamie, która ustąpienie pod presją nauczycielki przedstawiła córce jako kompromis. Swoim znajomym, którzy w większości krytykowali (!) jej i jej córki wkurzenie, tłumaczyła: „Mój i jej światopogląd mogę sobie wsadzić gdzieś, jeśli chodzi o bezpieczeństwo mojego dziecka. Mam nadzieję, że dzięki temu kompromisowi nic jej się nie stanie, a to co ją może spotkać, to głupie i wulgarne przycinki, których i tak, jeśli mogłabym, chciałabym jej oszczędzić”. Tego rodzaju „kompromisy” zawierają z zaciśniętymi zębami rodzice, którzy posyłają swoje dzieci na religię i do komunii, bo obawiają się wytykania ich palcami, albo ludzie, którzy biorą kościelny ślub, żeby rodzina była zadowolona, chociaż sami od dawna nie pamiętają, jak wygląda kościół od środka. Najczęściej kierujemy się przy takich wyborach zasadą mniejszego zła lub tzw. świętego spokoju. Decydujemy, że ważniejsze jest dla nas uchronienie dzieciaka przed głupimi komentarzami i ostracyzmem niż obstawanie przy swojej, a czasem także i jego/jej, słusznej racji i logice. I rozsądnie, i smutno. „Wściekam się, bo o wolności, o seksualności tyle już powiedziano, tyle napisano, a dalej jesteśmy w lesie. Moja córka nie dość, że jest udręczona, bo musi nosić wstrętny plastikowy gorset, to również, jakby przymusów było mało, musi nałożyć na siebie uprząż ze stereotypów” – napisała jej mama.
Do tego te komentarze, których autorki (autorki!) piszą: „Chłopcy są wzrokowcy i nie ma na to rady” lub zarzucają mamie nastolatki egoistyczne (!) podejście do sprawy („Nie powinnaś myśleć tylko o swojej córce”). Nie obyło się także bez głupawego patriarchalnego mędrkowania: „Istotna jest tutaj jedna rzecz: z jakiego materiału zrobiona jest koszulka ćwiczącej”. Na litość boską, czy naprawdę można się spodziewać, że nastolatka trenuje na WF-ie w koszulce przezroczystej lub utkanej z koronki? Jest to tak samo istotne, jak długość spódnicy zgwałconej kobiety i rozmiar jej dekoltu. Stary, wyświechtany schemat: gapią się jej na piersi, więc pewnie przyciągała umyślnie ich spojrzenia. Sama sobie winna, bo przecież kobieta/dziewczyna zawsze jest winna. Podobnie jak: zgwałcili ją – pewnie ich sprowokowała. Okradli? Pewnie zostawiła otwarte drzwi do mieszkania. Zamordowali? Pewnie było za co.
Ciekawe, jak zareagowałaby nauczycielka WF-u, gdyby bystra nastolatka przyszła do niej – oczywiście w staniku, najlepiej pancernym – z uwagą, że bardzo ją rozpraszają zbyt obcisłe spodenki gimnastyczne chłopców, szczególnie Jacka, Krzyśka i Maćka. A najbardziej Sebastiana. Że raz omal nie spadła z drążka, kiedy zobaczyła, jak bardzo te spodenki są obcisłe. Innym razem z kolei była rozkojarzona i chciało jej się śmiać, a powinna była przecież skupić się na ćwiczeniach, prawda? Więc niech pani coś z tym zrobi.
Źródło: http://pismozadra.pl/felietony/beata-kozak/645-tresowanie-stanikiem