Za każdym razem, gdy pustoszeje sala po kolejnych warsztatach, zostaję na chwilę, siadam w ciszy i tak po prostu j e s t e m.
Odczuwam ulgę, bo wiem, że poszło dobrze, że kolejny raz wyzwoliło się mnóstwo dobrej energii w grupie, na twarzach kobiet pojawiały się różne emocje, emocje oswajane, oglądane, nazywane i akceptowane coraz mocniej, z każdą upływającą chwilą. I uśmiechy – tak, uśmiechy na ich twarzach, zostawiły mi najmocniejszy ślad w pamięci . Nawet jeżeli ledwo przebijały się chwilami przez zadumę czy gonitwę myśli, wydawały się być po prostu p r a w d z i w e, więc tym cenniejsze.
Siedząc tak w pustej sali odczuwam też radość i satysfakcję z dobrze, uczciwie wykonanej pracy. To dobre, budujące uczucie, potrzebne do tego, żeby w dalszym ciągu chciało się chcieć. Praca z ludźmi jest dla mnie niezmiernie zajmująca i wciągająca, jak narkotyk, to moja pasja – to nie tajemnica, ale też niezwykle obciążająca, ponieważ zdaję sobie sprawę z odpowiedzialności za każde wypowiedziane przez siebie słowo, za atmosferę, w której kobiety pracują, za funkcjonowanie grupy ect.
Wróciłam do domu, do ciepła i bezpieczeństwa. Błogie lenistwo, zadowolone kupki smakowe, rozproszone światło, relaks… Jutro, pojutrze kolejne wyzwania, kolejne grupy, mentoring i tak dzień po dniu. Ważne, że wszystko układa się w atmosferze zadowolenia i satysfakcji.
Dziękuję za dziś!
Na dobrą noc, dobre dźwięki 🙂