Dziś opowieść Barbary, kobiety, która napisała do nas z drugiego końca Polski, po to by podzielić się z nami i z Wami historią swojej miłości do pisania, do innych ludzi i do samego życia!
Opowieść Barbary:
W moim życiu wiele się wydarzyło. Mam za sobą wiele ciekawych chwil, miłych, niemiłych. Los mnie doświadczył.
Miałam 25 lat jak wydawało mi się wtedy runął mój świat, nastąpiła zmiana, nastąpiło przebudzenie. Narzeczony mnie porzucił dla innej, ot banalna historia, tylko powód może mniej banalny jak na tamte czasy- pieniądze. Wtedy jeszcze studiowałam, ale po okresie rozpaczy, a bardzo to przeżyłam, to bolesne, przykre rozstanie wstąpił we mnie nowy duch, nowa nadzieja, zaczęłam działać. Znalazłam na czas wakacji pracę w dużym mieście, tam się przeprowadziłam, znalazłam też dodatkowe zajęcie, dodatkowe źródło dochodu, sprzedaż kosmetyków. Potem skończyłam studia, zaczęłam pracować, któregoś razu szef mnie nagle zwolnił, wykrętnie się tłumaczył, w tym czasie doszły poważne problemy ze zdrowiem, co utrudniało mi bardzo życie codzienne i zawodowe, mimo to, mimo cierpienia nie poddawałam się chodziłam do pracy. Zaczęłam też szukać nowej pracy i ją dostałam, mimo że wyniki badań lekarskich były zatrważające, nieciekawe, co mnie zdołowało, ale cieszyłam się, że dostałam pracę, tym razem w innym mieście, w którym zamieszkałam, poznałam nowe osoby, pracując tam zaczęłam tworzyć, ot, niewinne, miłe, nieskomplikowane, ale wesołe, rymowane życzenia- wierszyki dla koleżanek na urodziny czy imieniny, co bardzo im się podobało i mówiły, że marnuję się w tym urzędzie. Pisałam już kiedyś dawno temu wiersze, ale siostra z tego kpiła, stwierdziła, że ze mną jest chyba coś nie tak, skoro piszę wiersze, nikt nie czytał tych wierszy, więc po jakimś czasie zeszyt z nimi wylądował gdzie na dnie szafy.
5 lat temu przez przypadek znalazłam w Internecie stronę Marzycielska Poczta, wspaniała akacja pisania listów do dzieci, pisanie na stronie Marzycielskiej Poczty do dzieciaków, wspaniałych, mądrych, wrażliwych dzieci, to One zainspirowały mnie do pisania. Zaczęłam pisać wiersze o zwierzątkach, o tym jakie są, co je charakteryzuje, wyróżnia, wiersze te czytały marzycielskie dzieci. Niejednokrotnie pisałam wiersze o tych dzieciach, tworzyłam historyjki o Nich, dla Nich. Kiedyś też napisałam nową wersję pewnej znanej współczesnej bajki, wydrukowałam ja i oprawiłam, dałam w prezencie mojej siostrzenicy, inne dzieci też ją czytały, podobała się im ona.
W tamtym roku odważyłam się i wzięłam udział w konkursie literackim z okazji Światowego Dnia Kota, napisałam wiersz o moich kotach, spodobał się jury, zostałam wyróżniona, nagrodzona w konkursie, dodam, że w tym roku też zostałam wyróżniona w tym konkursie literackim organizowanym przez Miejską Bibliotekę Publiczną, tym razem napisałam opowiadanie o kotach, z dreszczykiem to było dla mnie wspaniałe osiągnięcie, miła sprawa.
Od ubiegłego roku intensywnie tworzę, wiersze dawałam do przeczytania moim znajomym, mówili, że dobrze się czyta moje wiersze, że mam lekkie pióro, że tak ładnie w słowa ubieram swoje emocje, pragnienia, wyrażam w nich w siebie, czytanie moich „dzieł” sprawiało im radość.
Brałam udział w innych, internetowych konkursach literackich i nic, bez echa, nawiązałam nawet kontakt z jednym z łódzkich stowarzyszeń literackich, na ich potrzeby, specjalnie dla nich napisałam przeszło 25 wierszy, Pani z tego stowarzyszenia przysłała mi wiadomość, że nie są jednak Oni zainteresowani wydaniem moich wierszy, było mi przykro, że mam się skontaktować z lokalnym środowiskiem twórców, co zrobiłam, ale nie dostałam, żadnej odpowiedzi, znowu nic lub założyć bloga z wierszami, ten pomysł jakoś budził we mnie wątpliwości. Nie poddałam się, wzięłam więc udział w pewnym konkursie literackim, internetowym, brałam już raz w nim udział, nie zdobyłam żadnej nagrody, ale trudno, raz byłam rozżalona, smutno mi było, byłam też zrezygnowana, napisałam więc do redaktora, organizatora tego konkursu, napisał, że dobrze, że mam samokrytykę, ale trochę niepotrzebnie, za bardzo, że bardzo wielu ludzi brało udział w tym konkursie, nie sposób więc wszystkich wyróżnić, docenić, było tylko 3 laureatów.
Któregoś razu jednak spontanicznie utworzyłam bloga, napisałam kilka wierszy, jednak mój entuzjazm został szybko zgaszony, ktoś wyśmiał mnie, moją twórczość, zlekceważył, stwierdził, że nie umiem pisać, nie mam talentu, że wiersze są żenujące, po namyśle usunęłam więc bloga, dodam jednak, że ktoś napisał, że mam się nie przejmować negatywnymi komentarzami, że to mój blog i mogę na nim piać co i jak chcę, potem znowu założyłam następny blog, ale go też usunęłam, ale „do trzech razy sztuka”. Mój najnowszy blog prowadzę już ponad miesiąc, na wszelki wypadek wyłączyłam opcje komentarze, by się nie denerwować, co jakiś czas zamieszczam tam wiersze, blog ten ma już kilkaset odsłon.
Piszę, bo lubię, to mój sposób na życie, na smutki, na stres, choć mój stan zdrowia się pogarsza, za mną dwie i przede mną kolejne dwie operacje kręgosłupa to staram się znaleźć czas by pisać, piszę oczywiście, jak mogę, jak ból nie jest zanadto dokuczliwy.
Teraz moje wiersze czyta ktoś jeszcze, nie wiem co z tego wyniknie, z tej znajomości, ale trzeba być dobrej myśli, ten ktoś, dla mnie ważny wspiera mnie w moich działaniach, nie śmieje się ze mnie, z mojej pasji, nie kpi z niej jak siostra czy kolega, lubi czytać moje wiersze, podobają się Mu one, też kiedyś pisał wiersze, mamy więc jedno z kilku wspólne zainteresowanie.
Oprócz pisania wierszy, piszę też maile, kontaktuję się z różnymi fundacjami, stowarzyszeniami, które pomagają innym, min. chorym dzieciom, kobietom, na ogół dostaję pozytywne maile z miłymi słowami, podziękowaniami, czasem moje maile pozostają bez odpowiedzi.
Kiedyś poznałam miłą, starszą Panią z lokalnego oddziału Amazonek, razem zorganizowałyśmy profilaktyczne spotkanie na temat walki z rakiem piersi, mało Pań było na tym spotkaniu, ale ważne, że choć kilka na nie przyszło, było zainteresowane tym tematem, rozdałam też koleżankom stosowne kalendarzyki, materiały jak walczyć z rakiem, jak się badać.
Lubię myśleć o innych, pomagać innym, warto, to cieszy, daje chęć, bodźce do działania, życie czyni lepszym, ciekawszym, to miłe, wyjątkowe wyróżnienie jak chore dzieci z całej Polski mówią do mnie ciociu, spotykają się ze mną, piszą do mnie, dzwonią, przysyłają kartki z różnych okazji, wspierają w ciężkich chwilach choć same lekko nie mają.
Oto moja historia, historia trzydziestoparoletniej kobiety, „artystycznej duszy”, trochę zwariowanej i narwanej kobiety, która więcej i więcej chce smakować życia, cieszyć się nim, dzielić je z innymi, poznawać świat, innych ludzi, która tak bardzo chce żyć, po prostu żyć.