„Gdy dziecko umiera bez chrztu i jest bardzo maleńkie, tak do trzynastu centymetrów, robi się mu pokropek zamiast pogrzebu.” [s.19]
„Potem przyszli po mnie, żebym już szła na salę operacyjną. Nie potrafili mi wyjaśnić, dlaczego mam zdejmować majtki, ale postanowiłam ulec ich irracjonalnej argumentacji, bo przecież mógł to być mój ostatni raz ulegania irracjonalnej argumentacji w kwestii zdjęcia majtek. A na stole operacyjnym mój ginekolog powiedział:
– Ach, zapomniałem panią zbadać.
I wtedy się okazało, że już od dłuższego czasu rodzę, właściwie kończę już, tylko byłam rozproszona fugami i nie zauważyłam.
Potem zaś potoczyło się wszystko błyskawicznie: wyjęli małego, wyglądał jak biała kiełbasa, wzięli go do pokoiku obok na metraż, pediatra gwizdnął na męża, żeby z nimi poszedł, i przestało działać znieczulenie. Powiedziałam anestezjologowi, że chyba przestało działać znieczulenie, na co on powiedział:
– Co też pani!
I to jest ten precyzyjny moment, w którym się w nim zakochałam. Jeszcze na chwilę wrócił pediatra z moim mężem, przekazać wynik metrażu.
– Pięćdziesiąt sześć centymetrów – powiedział, na co mój mąż zwrócił uwagę, że pan pediatra chyba źle zmierzył, po
czym obaj znów wyszli do pokoiku. Potem poszli anestezjolog, ginekolog i położna, mówiąc mi przedtem miło:
– Dziękuję.
– Również dziękuję – powiedziałam.
I zostałam tylko ja z drugą położną, ja – płacząc, położna – myjąc mnie. Kafelki były w kolorze spranej kaki.
Następnym razem będę chciała opowiedzieć o śmierci z balkonu mojego kota Pawła.” [s.8]
Obsoletki – Justyna Bargielska
Wyd. Czarne, Wołowiec 2010