Zaproszenie do polubienia strony przychodzi, akurat gdy w ramach swojego porannego rytuału linkuję na Facebooku posty ulubionych portali feministycznych. Strona jest zatytułowana „Olej feministki, pokaż cycki” i wygląda na to, że została mi „polecona” z premedytacją – żaden ze wspólnych znajomych zaproszenia nie otrzymał. Cóż za wyróżnienie! Ale mniejsza o to – „rekomendujący” znika z listy moich kontaktów, a ja zaglądam na „Olej feministki, pokaż cycki”.

Zalewa mnie morze piersi. Twarzy brak. Pod zdjęciami „werdykty” dotyczące rozmiarów i kształtów oraz seksualne fantazje frustratów. Bez większego namysłu klikam „Zgłoś stronę”, zaznaczam opcję „Uważam, że nie powinno znaleźć się na Facebooku” – po czym zaczynają się schody. Gdzie jest przycisk „Perfidny seksizm”? Jest co prawda opcja „Propagowanie treści o charakterze erotycznym” i w sumie z braku laku mogłoby to wystarczyć, ale tak naprawdę nie chodzi tutaj o erotykę – chodzi o odzieranie kobiet z człowieczeństwa, o to, że te piersi są wrzucane bez twarzy i reszty ciała, jakby były samoistnym organizmem – stworzonym do oceniania, porównywania, oglądania. No nic, zgłaszam jako „erotykę”, ale nie jestem usatysfakcjonowana. Miałam już ten problem wiele razy przedtem – choćby przy zgłaszaniu zdjęcia ze strony dla muzyków, prezentującego dwie kobiety: jedną z bardzo obfitym, sztucznym biustem, drugą z niewielkim. Napis pod spodem radził realizatorom dźwięku: „Jaki miks takie laski. Dobrze wygląda, jak nie jest płaski”. Seksizm ewidentny – ale miałam do wyboru tylko opcje takie jak „spam lub oszustwo”, „przemoc”, „zażywanie narkotyków”, „symbol lub treść propagująca nienawiść” albo „nagość lub pornografia”. Z braku innych opcji również wtedy zaznaczyłam to ostatnie. Po dwóch dniach dostałam wiadomość zwrotną – Facebook nie stwierdził naruszenia zasad. W międzyczasie przeprowadziłam rozmowę z kolegą, który polubił w/w zdjęcie. Nie będę przytaczać całej rozmowy, tylko jej sedno: kolega uważał, że zdjęcie jest w porządku, bo ma żartobliwą formę. „Przecież nie napisali wprost: «płaskie» laski są bezwartościowe. Nie nawołują do gwałcenia czy bicia. To chyba lepsze niż «jawny» seksizm”?

Lepsze? Mamy teraz zacząć dzielić treści na „lżejszy, akceptowalny” seksizm i ten „jawny, poważny”? Na „cięższy seksizm” czy nawoływanie do przemocy w stylu „Zabijajcie kobiety, które nie chcą gotować” byłaby swoja drogą pewnie bardziej zdecydowana reakcja – chociaż też nie wiadomo, bo zdjęcie ze zrzuconą ze schodów, zakrwawioną dziewczyną i tekstem „Następnym razem zrobi kanapki” też nie zostało uznane za naruszające zasady. Idealnie wpisało się bowiem w plagę tzw. „żartów”, w ramach których co krok na sucho uchodzi mediom i portalom społecznościowym przemycanie seksizmu, gloryfikowanie przemocy i gwałtu, podkreślanie niższej pozycji społecznej kobiety, jej „przeznaczenia” do kuchni albo do seksu i tak dalej. Nawet osoby wydawałoby się inteligentne i oczytane (jak mój kolega) zdają się nie zauważać zgubnej roli seksistowskich żartów, cementujących w „lekkiej” formie dyskryminację ze względu na płeć.

Oczywiście – jeśli któraś z nas zareaguje – z biegu dostanie łatkę „wściekłej feministki”, bez poczucia humoru, radykalnej, węszącej wszędzie niesprawiedliwość, „niedoruchanej”, wynajdującej tzw. „tematy zastępcze”, a nie „prawdziwe” problemy. Swego czasu istniała na Facebooku strona o nazwie „Rapebook”. Jej założycielka, Trista Hendren, regularnie zgłaszała seksistowskie „żarty”, a także treści związane z przemocą i molestowaniem seksualnym. Co dostała w zamian? Groźby, że jeżeli nie zlikwiduje strony, zostanie pobita, zgwałcona i uwięziona w piwnicy. W obawie o bezpieczeństwo swoje i swoich dzieci, Hendren zamknęła Rapebook. Seksizm i przemoc jak były, tak są nadal. A ci, którzy wrzucali „zabawne” zdjęcia i statusy, ewidentnie pouciekali się do mniej „zabawnych”, a bardziej poważnych i „jawnych” gróźb, gdy przedstawicielka tej „zabawnej” płci ośmieliła się zaburzyć porządek, pozwalający im na dyskredytowanie i upokarzanie kobiet.

Gdy myślę o zwycięstwach po „naszej” stronie, jedyne co mi przychodzi na myśl to akcja zorganizowana przez WAM (Women, Action & the Media), polegająca na zachęcaniu użytkowników i użytkowniczek Facebooka do zostawiania wiadomości na Facebookowych profilach gigantów takich jak Dove, British Airways czy Nissan. Firmy te reklamowały swoje produkty obok zdjęć promujących mizoginię i przemoc wobec kobiet. Zaczęły masowo dostawać wiadomości w stylu: „Przestanę używać produktów waszej firmy, jeśli nie wycofacie reklam figurujących obok obraźliwych treści”. Miało to zmusić firmy do zawieszenia współpracy z Facebookiem aż do czasu zmiany jego polityki w tej sprawie. Akcja odniosła pewien skutek – Nationwide UK, Nissan i kilka innych firm wycofało swoje reklamy. Pod koniec maja Facebook wydał oświadczenie, w którym zapewnił, że podejmie współpracę z prawnikami/prawniczkami i organizacjami działającymi na rzecz praw kobiet w celu opracowania lepszych strategii zwalczania obraźliwych treści. Facebook, którego motto to podobno „sprawić, żeby świat był bardziej otwarty i zawsze w kontakcie”, twierdzi, że robi wszystko, żeby znaleźć kompromis pomiędzy wolnością wypowiedzi a stworzeniem bezpiecznej, komfortowej dla wszystkich platformy. Dokłada też wszelkich starań, aby skutecznie odróżniać mowę nienawiści od „niesmacznego humoru”. Jak twierdzi, „są przykłady obraźliwych treści, w tym niesmacznego humoru, które nie są mową nienawiści i nie naruszają (..) zasad.” Czyli seksistowski humor jest w gruncie rzeczy w porządku.

Ja natomiast myślę, że każda forma seksizmu, „lekka” czy „ciężka”, jest naganna. I myślę, że wiedzą o tym również zainteresowane współpracą z Facebookiem organizacje pozarządowe. Mam nadzieję, że zaczną skutecznie monitorować tę samowolę, która przetacza się codziennie przez Facebook. Na stronie z oceanem nadmuchanych piersi (i brakiem twarzy) wyłowiłam kilka męskich komentarzy – „Dziewczyny tak chętnie pokazują cycki w internecie ale chłopakom na żywo to już nie bo to nie wypada”, „Ta po prawo to chyba Niemka bo coś jej zwisło”, „Kto wybrzydza, ten nie rucha”, „Wjechałbym jak świnia w pomidory”. Dobitnie pokazują one, jaką krzywdę robi dzisiejszej młodzieży – chłopcom i dziewczętom – tak brutalne uprzedmiotowienie kobiet. Bo co się okazuje? Większość zdjęć nadsyłają same dziewczyny. Jest nawet konkurs – „najlepsze cycki wygrywają koszulkę”. Seksistowskie treści zewsząd bombardujące młodych ludzi sprawiają, że oni sami zaczynają postrzegać siebie głównie przez pryzmat „obiektywnej” atrakcyjności fizycznej, na czym niestety najbardziej tracą kobiety. Oczy nie tylko mężczyzn, ale również samych dziewcząt i kobiet, są zwrócone na ciało, opisywane w coraz wulgarniejszy sposób. Kobieta przestaje być w takim kontekście sumą swej osobowości, doświadczeń, talentów i wyglądu, a staje się produktem podzielonym na sekcje „nogi”, „pupa”, „piersi”, „twarz”.

Ciekawa jestem, czy Facebook i tym razem zignoruje moje zgłoszenie, twierdząc, że zdjęcia nie naruszają jego zasad. Pewnie dowiem się, że wulgarne, wykadrowane fotografie piersi na Facebooku są w porządku, a teksty w stylu „najlepsze cycki wygrywają koszulkę” to tylko niesmaczny humor. Jest to jeszcze bardziej absurdalne w kontekście dzisiejszego zawieszenia mojego konta na Facebooku – w ramach kary za udostępnienie jakiś czas temu artystycznego, czarno-białego aktu kobiecego.

Justyna Kowalska

Wykorzystane artykuły:

Artykuł o atakach na Tristę Hendren

Facebook o zmianie swojej polityki ws. mowy nienawiści

Artykuł o skutkach kampanii WAM

Źródło: http://codziennikfeministyczny.pl/spokojnie-tylko-niesmaczny-humor/

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

You may use these HTML tags and attributes:

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>