Drugą częścią Szczecińskiego Kalejdoskopu Różnorodności –
Dyskusja wokół tekstu Judy Brady (Syfers) – „Chcę mieć żonę” prowadzona przez Annę Godzińską z Gender dla średnio zaawansowanych. Dyskusje US
Poniżej fotogaleria ze spotkania, a pod nią ciekawy artykuł Hanny Samson. Polecamy!
***
W 1971 roku Amerykanka Judy Syfers napisała głośny felieton „Ja chcę mieć żonę”. Proszę się nie obawiać, nie będzie tu mowy o związkach homoseksualnych i dążeniach do ich legalizacji. Judy Syfers była żoną i matką i nie myślała o zmianie orientacji seksualnej. A jednak pewnego wieczoru, gdy prasowała mężowskie koszule, poczuła nagle, że sama chciałaby mieć żonę.
Bo gdyby miała żonę, byłaby spokojna o dzieci. Żona prałaby ich ubranka, dbała o ich dobre odżywianie, edukację i kontakty z rówieśnikami, zabierałaby je na spacery do parku, chodziłaby z nimi do lekarza, opiekowała się nimi, gdy są chore, byłaby przy nich zawsze, gdy tego potrzebują. To wymagałoby od żony brania czasem dni wolnych w pracy, ale to jej, czyli żony, głowa, żeby tej pracy nie stracić. Judy byłaby za to w stanie tolerować nieco niższe zarobki żony.
Żona dbałaby oczywiście o dom, sprzątała rozrzucone rzeczy Judy, utrzymywała jej ubrania w czystości, prasowała je, naprawiała i dbała o to, by leżały na właściwych miejscach, żeby Judy nie traciła czasu na ich poszukiwanie. Żona powinna oczywiście dobrze gotować, robić zakupy, estetycznie podawać posiłki i zmywać po nich. Żona przydałaby się także na wakacjach, żeby i tam opiekować się dziećmi i Judy, bo przecież kiedy jak kiedy, ale na wakacjach Judy musi odpocząć.
Żona Judy byłaby wrażliwa na jej potrzeby seksualne, kochałaby się z nią namiętnie, kiedy Judy miałaby na to ochotę. Oczywiście nie powinna domagać się seksu, kiedy Judy nie jest w odpowiednim nastroju. Dobrze też, żeby żona rozumiała, że potrzeby seksualne mogą czasem prowadzić Judy poza regułę monogamii.
A gdyby zdarzyło się, że Judy spotka inną osobę, bardziej odpowiadającą jej jako żona niż ta żona, którą już ma, Judy chciałaby bez przeszkód wymienić tę starą na nową i zacząć zupełnie nowe życie, spokojna, że stara żona zajmie się dziećmi i nie będzie od niej oczekiwać pomocy. „Mój Boże, kto nie chciałby mieć takiej żony?” – pyta na koniec Judy.
Przyznam się, że i mnie porwał ten obraz. Z taką żoną życie byłoby po prostu cudowne. Nic tylko robić karierę, rozwijać się i być szczęśliwą! Nic dziwnego, że o takich żonach marzą również mężczyźni. I to nie tylko dawno temu w Ameryce. Marzą o nich również nasi politycy, po których spodziewamy się, że będą stać na straży równości naszych praw, zapisanej w konstytucji. Ale co tam równość, oni znają powołanie kobiety, szczególnie Matki Polki. W ostatnim „Przekroju” posłowie z rządzącej koalicji mówią o Matce Polce, która amerykańskie żony przerasta o głowę.
„To kobieta piękna, łagodna i dobra. I zawsze uśmiechnięta. Dla niej rodzina jest podstawą, potrafi poświęcić dla niej swoje ambicje. Ona wie, co jest dla niej najważniejsze. To wychowanie polskich patriotów w naszej świętej katolickiej wierze” – stwierdza Marian Piłka z PiS. Andrzej Mańka z LPR też ma jasne poglądy w tej sprawie: „Moja mama poświęciła się rodzinie bezgranicznie, nigdy nie była na wczasach, odmawiała sobie dosłownie wszystkiego, byle tylko zapewnić nam odpowiedni byt i wykształcenie. Chciałbym, by wszystkie polskie matki przypominały swoją postawą moją matkę.”
To może zamiast liczyć na to, że mężczyźni się zmienią i wezmą na siebie część odpowiedzialności za życie domowe, powinny zrezygnować z pracy zawodowej? Wspaniałe rozwiązanie, które, zdaniem „Wprost”, kobietom na szczęście już wpadło do głowy. „Polki rzucają pracę i wracają do domu!” – krzyczy ostatnia okładka tygodnika. „I to z własnej woli.” Cały tekst ma znamienny tytuł „Powrót kobiety”. No bo przecież prawdziwa kobieta realizuje się w domu, te inne to jakieś kobietony, feministki i ladacznice. Na potwierdzenie swojej tezy autor artykułu, Agaton Koziński podaje przykłady kobiet, które już wybrały. Oto Cherie Blair, żona brytyjskiego premiera, zrezygnowała z kariery politycznej i zajęła się wychowaniem czwórki dzieci. Oto Gwyneth Paltrow, gdy urodziła dziecko, wycofała się z Hollywood. No tak, te kobiety mogą sobie pozwolić na takie wybory. Ale w Polsce? I tu pan Agaton nie szczędzi przykładów. Dorota Świeniewicz, gwiazda siatkarskiego teamu „złotek”, postanowiła założyć rodzinę i urodzić dziecko. O Edycie Górniak po urodzeniu Allana rzadko słychać. Natalia Kukulska zawiesiła karierę estradową. Skoro zawiesiła, to chyba do niej wróci? Ale pan Agaton ma jeszcze inne asy w rękawie. „Właśnie opublikowany raport OBOP pokazuje, że co dziesiąta Polka definitywnie rezygnuje z pracy po urodzeniu dziecka. Gwałtownie protestują przeciw temu feministki, które interpretują ten fakt jako spychanie kobiet do roli kury domowej” – informuje, nie podając przykładów tych protestów, bo z pewnością nie sposób ich znaleźć.
Feministki nie walczą o to, żeby wszystkie kobiety pracowały zawodowo. Chcą zostać z dziećmi w domu? Proszę bardzo, jeśli to jest ich wybór i mogą sobie na to pozwolić. Chodzi tylko o to, by nie były przykrawane do męskich wyobrażeń o „prawdziwej” kobiecości, lecz mogły same decydować o sobie. Ale wróćmy do pana Agatona, który prócz przykładów kobiet, tak sprytnie dobranych, że nie grozi im bieda ani brak pracy, gdy zechcą do niej wrócić, podaje też liczby. Otóż w Polsce rysuje się podobna tendencja jak na świecie: spada liczba pracujących matek. „Według danych GUS w 1994 r. pracowało 52,2 proc. kobiet w wieku produkcyjnym, sześć lat później 49,2 proc., a w tym roku – do 47, 2 proc.” Liczby mówią same za siebie, pan Agaton ich nie komentuje. Ja jednak pozwolę sobie spytać: jak te liczby mają się do wskaźników bezrobocia, które wśród kobiet jest znacznie wyższe niż wśród mężczyzn? Czy na pewno te wszystkie kobiety nie pracują z własnego wyboru? Czy na pewno mają z czego żyć, a sen z powiek spędza im jedynie myśl o tym, czy na obiad zrobić befsztyk czy schabowe? Jak wygląda budżet wielu polskich rodzin, gdy kobieta nie pracuje zawodowo? Jak wygląda budżet matek samotnych? I jak sobie poradzi kobieta, która „nie pracowała”, bo zajmowała się domem i dziećmi, gdy mąż ją zamieni na nową?
O swobodnym wyborze można mówić tylko wtedy, gdy można wybierać, a do tego w Polsce daleka droga. Może więc czas, by wesprzeć feministki, zamiast się od nich odcinać? Bo gdy naprawdę będziemy mogły wybierać, to część z nas chętnie zostanie w domu, nie bojąc się o przyszłość swoją i dzieci. Powstanie miejsce na neofeminizm głoszony przez pana Kozińskiego i to nie tylko dla kobiet z pierwszych stron gazet. Ale na razie to mrzonki i męskie marzenia o wygodnym życiu. Tym bardziej niebezpieczne, gdy lęgną się w głowach polityków.
Źródło: http://kobieta.interia.pl/archiwum/news-kobieta-iv-rp,nId,399263